sobota, 6 września 2014

OS "Sierociniec" | Autorka: Libria

Zdania pisane z pogrubieniem to myśli Ludmiły. 

Ten os dedykuję Cheryl ♥
Mimo, że mieszkamy obok siebie, to nie możemy znaleźć więcej dla siebie, niż pięć minut to wiedz, że nie zapomnę o Tobie ♥
Nie wiem czy czytasz, ale muszę Ci dedykować ten, ponieważ dawno normalnie nie rozmawialiśmy i.... czuję, że powinnam się również urodzić w 2001 xD 
Byśmy spędzały więcej czasu razem ♥
Dziękuję Ci, że jesteś moją niebiologiczną siostrą ♥
Dziękuję, że jesteś ♥
Dziękuję, że masz zrytą psychikę, dzięki temu nigdy z Tobą nie jest nudno ♥
Dziękuję, że mogłam Cię poznać ♥
Dziękuję za te trzy lata wspaniałej przyjaźni ♥
Mimo, że się kłóciliśmy to jesteśmy przyjaciółkami i dobrze mi z tym ♥
Kocham Cię, jak biologiczną siostrę której nie mam ♥
Mam nadzieję, że spędzimy jeszcze długie i piękne lata razem ♥





"Solo amor"

~♠~

Sierociniec. Najgorsze miejsce na świecie. Porzucenie przez rodziców. Płakanie przez wiele nocy. Tęsknienie za miłymi chwilami z rodzicami, a potem - złość. Nienawiść do swoich rodziców.  Nie chce się ich znać. Ale co się stanie jak się ich naprawdę pozna? Szok, złość, płakanie. A następnie nienawiść. Nie chcę się ich poznać, nienawidzi się ich bo najważniejsza osoba na świecie nas porzuciła i wysłała Na to do sierocińca. Ale jest jeden sierociniec gdzie została wysłała pewna dziewczyna. Piękna o blond włosach. Skryta w sobie. Dziewczyna która chce poznać smak życia. Codziennie myśli jacy byli jej rodzice. Miała Ona pięć lat gdy zamieszkała w sierocińcu. Pamięta to jak dziś.

-Mamo, gdzie idziemy? - spytała dziewczynka o długich blond włosach.
-Ludmiło, pojedziesz na chwilę do cioci, bo mama musi iść do pracy, dobrze?
-No dobra... - powiedziała zrezygnowana.
Szły przez długi park otoczony wysokimi drzewami, zaroślami i murkami.
-Mamo, a ciocia nie mieszka gdzie indziej?
-Ciocia się przeprowadziła. - dziewczynka przytaknęła lekko główką i słusznie szła za rączkę obok swojej rodzicielki. -Długo jeszcze? 
-Jeszcze chwilka, wytrzymasz. - nagle doszły do wielkiego budynku z napisem nad drzwiami "Sierociniec"
-Już jesteśmy, Ludmi. - wysoka blondynka prowadziła swoją córkę do drzwi, a potem przez schody.
-Czemu jest tu tak dużo ludzi? - spytała dziewczynka rozglądając się. Sandra zignorowała to pytanie. 
-Kochanie, wejdź tam, ja już muszę iść, baw się dobrze. - powiedziała Sandra i uścisnęła Ludmiłę. - Niedługo wrócę. - powiedziała i ze spuszczoną głową ruszyła ku drzwi. Ludmiła dostrzegła łzy które leciały na policzku rodzicielki. -Mamo? - powiedziała cicho, ale jej mama jej nie usłyszała.

Dziewczyna zawsze na to wspomnienie wzdrygała się. Najgorsze wspomnienie. Takich wspomnień nie da się zapomnieć. Uraz z dzieciństwa. Od tamtej pory nie ma zaufania do nikogo. Nie jest specjalnie lubiana. Codziennie wieczorem równo o dziesiątej wchodzi na dach budynku, by się na chwilę urwać od parszywej rzeczywistości. Ale raz została przyłapana i zamknęli wejście na dach. Teraz nie ma własnego miejsca. Może jedynie siedzieć na łóżku w pokoju wspólnym, ale to nie to samo. W okół słyszy śmiechy, pogłoski na swój temat. Chciałaby cofnąć czas i być lepszym dzieckiem. Bo właśnie myślała, że jej mama ją porzuciła bo nie była wystarczająco dobrym dzieckiem, ale się myliła. 

~♠~

Dziewczyna kocha śpiewać. Kiedy nikogo nie ma w sierocińcu, wchodzi do salonu i tam jest wielki, czarny fortepian. Ludmiła umie grać od małego.Ten fortepian zastępuje jej strych który został zamknięty. A kiedy nikt nie patrzy pisze własne piosenki. To było to co kocha. Nie wyobraża sobie życia bez muzyki. Tylko 
dzięki muzyce wytrzymuje w sierocińcu. Muzyka to jedyne co jest warto dla Niej w życiu. Muzyka to wszystko co ma. 

Jeśli zakocham się będziesz zawsze na mojej drodze 
Blokując moje przeznaczenie
Jesteśmy ze zbyt różnych światów
To jest takie oczywiste
Tylko staram się być szczęśliwa z kimś kto się mną zajmie
Ochroni mnie i nie zapomni o mnie
I pomoże mi znaleźć to o czym marzyłam
Moje szczęście

Ref. Ja zawsze mam plan

Żeby opakować cię słodko
Mam tylko miłość do zaoferowania, ale jeśli

Przez miłość wszystko będzie prawdą
To przez miłość daję z siebie wszystko
Moje serce to wszystko co mam
Wygrałam i przegrałam, nigdy się nie poddam
Bo taka jestem.

~♠~


-Co Ty tu robisz!? - krzyknęła opiekunka. -Jak śmiesz mi grzebać w papierach! Masz szlaban! Ruszaj do swojego pokoju! - Ludmiła była świadkiem jak Rosalie grzebała w papierach urzędowych "Ściśle nadzorujących opiekunek" - tak się nazywa ich zakład. Dziewczyna patrzyła na tą scenkę zza ramienia wycierając blat. Rosalie przynajmiej miała trochę szczęścia, przynajmiej jej nie pobito. 
Jeden z wielu minusów tego sierocińca jest to, że biją dzieci jak zrobią coś źle. Ludmiła spojrzała na swoje ramie całe w siniakach. Skrzywiła się i dalej wycierała blat. 
-Ludmiło! - coś Ty zrobiła! - Blondynka spojrzała przez ramię na ziemię, były tam szczątki filiżanki, która wcześniej była na blacie.
-Przepraszam... To nie było specjalnie, ja to zaraz posprzątam... - mówiła szybko. - Zamyśliłam się - dodała kryjąc ręce za plecy i spuszczając głowę w dół. Stara kobieta ruszyła ku Ludmilę. Złapała Ją za podbródek, wymierzyła i płaską ręką zmierzyła cios w policzek Ludmiły. Blondynce kręciły się łzy w oku, ale nie płakała. Patrzyła z góry na opiekunkę, czekając na swój wyrok. Dziewczyna jednak nic nie usłyszała, oprócz głośnych obcasów oddalających się od Niej. Ludmiła spuściła oddech, który trzymała i schyliła się by pozbierać szczątki szklanki. Wstając uderzyła się o blat w głowę. Podniosła rękę i macała się po czubku głowy. Opuszczając rękę w dół zauważyła czerwoną maź która spływała Jej po palcach. Super, jeszcze tego mi brakowało.  Ruszyła ku łazience i próbowała pozbyć się czerwonej plamy z włosów, ale na nic. Weszła pod prysznic i szorowała włosy szamponem. Nic. Czemu to nie schodzi? Ugh.  Dziewczyna się poddała i ruszyła ku sklepie, przechodząc przez ten sam park. Od razu wspomnienie sobie przypomniała. Zauważyła dwie osoby, córkę i matkę. Ją i Sandrę. Rozmawiające. Wyglądały jak duchy. Ludmiła próbowała je dotknąć, ale to na nic. Jej ręka przenikła przez postać dorosłej kobiety. W końcu postacie zniknęły. Dziewczyna usiadła na ławce i schowała twarz w dłoniach. Łkała. Mimo, iż nienawidziła swoich rodzicach, nie mogła tego zapomnieć, wybaczyć. 

~♠~

Tydzień później.
Tydzień nęki. Tydzień pełen siniaków. Tydzień ciągłego płakania. Dzisiaj mijała rocznica, Ludmiła trafiła do szpitala jedenaście lat temu. Jedenaście lat.  4015 dni. 240900 godzin. 1445400 sekund. Postanowiła, że dzisiaj ucieknie. idealny dzień. Dwudziesty siódmy wrzesień. Dziś w nocy ucieknie. Dzień się jej toczył bardzo długo. Przez cały czas wymyślała jak to zrobić. Nawet nie zdając sobie sprawy już była spakowana i miała torbę pod łóżkiem. 
-Wybiła jedenasta! Za pięć minut macie już spać! - rozległ się głos z dołu. Co? Już jedenasta. Dziewczyna zaskoczona położyła się do swojego łóżka, próbując nie zasnąć. Myślała, co zrobi jak ucieknie. Kiedy wszystkie głosy z salonu ucichły dziewczyna złapała torbę spod łóżka i próbując nie stworzyć żadnego dźwięku, wyszła przez wielkie okno. Kiedy znalazła się na ulicy wdychała świeże powietrze. Przez ciemność dobijało się światło z latarni. Ruszyła ku ulicy.  Wyszła na ulicę nie rozglądając się na strony i nagle z boku wyskoczył samochód. Samochód walnął w blondynkę i nagle straciła przytomność. W jej głowie krążyły wspomnienia.

-Sandro, musimy to zrobić - powiedział głos w Jej głowie. - Musimy Ją oddać do sierocińca. Nie chce, by żyła wiedząc, że się nie kochamy i będzie musiała ciągle przyjeżdzać od jednego z nas do drugiego. Nie chcę tego.
-Nie możemy jej oddać, rozumiesz!? To biedne dziecko, które niczego nie zawiniła. - mówiła blondynka gestykulując. 
-Daj spokój! Oddamy Ją!

Więcej wspomnień, ją dopadało, ale dopadło ją najgorsze.

-Mamo, gdzie idziemy? - spytała dziewczynka o długich blond włosach.
-Ludmiło, pojedziesz na chwilę do cioci, bo mama musi iść do pracy, dobrze?
-No dobra... - powiedziała zrezygnowana.
Szły przez długi park otoczony wysokimi drzewami, zaroślami i murkami.
-Mamo, a ciocia nie mieszka gdzie indziej?
-Ciocia się przeprowadziła. - dziewczynka przytaknęła lekko główką i słusznie szła za rączkę obok swojej rodzicielki. -Długo jeszcze? 
-Jeszcze chwilka, wytrzymasz. - nagle doszły do wielkiego budynku z napisem nad drzwiami "Sierociniec"
-Już jesteśmy, Ludmi. - wysoka blondynka prowadziła swoją córkę do drzwi, a potem przez schody.
-Czemu jest tu tak dużo ludzi? - spytała dziewczynka rozglądając się. Sandra zignorowała to pytanie. 
-Kochanie, wejdź tam, ja już muszę iść, baw się dobrze. - powiedziała Sandra i uścisnęła Ludmiłę. - Niedługo wrócę. - powiedziała i ze spuszczoną głową ruszyła ku drzwi. Ludmiła dostrzegła łzy które leciały na policzku rodzicielki. -Mamo? - powiedziała cicho, ale jej mama jej nie usłyszała.

-Słuchaj smarkulo! Będziesz tutaj, czy tego chcesz, czy nie, jasne!? Twoi rodzice Cię nie kochają, więc Cię oddali, nigdy już ich nie zobaczysz - krzyknęła w jej głowie jedna z opiekunek. 

Ludmiła zobaczyła jeszcze coś. Rozmazany obraz otwieranych oczu. Lekarzy siedzący nad Nią. I pikanie. Wtedy zobaczyła ostatni obraz przed śmiercią. Maszynę która wskazywała prostą linję.

~♠~

I tak się skończył żywot Ludmiły.
Nie zaznała szczęścia.
Była bezradna.
Kiedy udało się jej uciec, zginęła.
Żywot który nie miał sensu zaistnieć.
Brak miłości.
Brak szczęścia.
Brak przyjaciół.
Brak rodziny.

~♠~

Więc tak...
Ten os wysłałam na konkurs do Stevie.
Chciałam się postarać by mi fajnie wyszedł, ale nie za bardzo ;/
I nie wiem co napisać, więc.. pa ;*
Pozdrawiam ;*
Libria ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chat~!~